Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

sobota, 7 marca 2009

Autostopem

Codziennie w drodze do Juby przekraczamy most nad Nilem.

Most oprócz tego, że jest jedynym łącznikiem między jednym brzegiem a drugim jest także granicą między jednym stanem Sudanu Południowego a drugim (te stany zwane są tu equatoriami). Tak więc przed mostem jest szlaban i budka strażnicza, gdzie urzędują panowie żołnierze, którzy decydują o tym czy kogoś przepuścić czy nie. Na tej granicy pobierane jest także cło za przewóz towarów, wobec czego przed mostem zazwyczaj po obu stronach drogi stoją wypchane ciężarówki niebezpiecznie przechylające się w stronę rowu, który jest jednocześnie poboczem.

Pilnie strzeżona granica składa się z uzbrojonych żołnierzy, jak już wspomniałam, i szlabanu, za który robi sznur zawieszony na dwóch wystających rozgałęzionych palach:) Żołnierz na warcie opuszcza szlaban odwiązując sznurek z palu. Działa, nie potrzba alarmów, stalowych barier i bolców w ziemi. Wystarczy, że żołnierz może strzelić kiedy chce;)

Mostu nie można przekraczać w nocy. Taka próba może zakonczyć się nocą w więzieniu, który nie jest raczej miejscem rozrywkowym (chyba że ktoś lubi mega hardcore). Chyba, że przkupi się panów żołnierzy piwem, papierosem lub gotówką w postaci kilku funtów (1 funt sudański = 2,6 USD). W ten sposób umożliwiliśmy sobie powroty z Juby w godzinach nocnych:)

Typowym także zwyczajem jest podwożenie żołnierzy z jednego brzegu na drugi. Ciężko jest odmówić komuś, kto jako głównego argumentu może użyć swojego kałacha. Tak więc na migi informują o tym, że mają ochotę się przemieścić i pakują się na tylne siedzenie, zazwyczaj w ilości większej niż 1 (afrykańskim zwyczajem jest pobijanie rekordów ilości ludzi pakujących się do jednego samochodu). Dziwnym jest bardzo siedzieć w samochodzie, do którego wsiadają żołnierze z giwerami tak długimi, że mają problemy z domknięciem drzwi. A jeśli już drzwi się zamkną to w samochodzie roznosi się osobliwy zapach metalu broni połączony z potem tworzącym się pod szczelnym mundurem (zwłaszcza, że właściciele mundurów zdaje się, że rzadziej odczuwają potrzebę kontaktu z wodą, a poza tym woda jest dobrem luksusowym...).

Na szczęście żołnierze przynajmniej w dzień są niegroźni dla swoich dobroczyńców oferujących bezłatny transport. No i ze strażnikami przejścia na drugi brzeg trzeba żyć w zgodzie, oczywista sprawa;)

Brak komentarzy:

Locations of visitors to this page