Wszystko zachowane w formie oryginalnej,
Peter to nasz pracownik, jest pomocnikiem na budowie:
"Hullo Ola,
how are doing Over there? hope every thing is Okay. back to me, I will be true to God and say all is fine. But be Informed that I have deposited on your account JOY, PEACE, SUCCESS and LOVE, SO withdraw and share the deposited with friends as you celebrate this Easter season. Have a wonderful Easter. from Peter
And concerning the letter I promised you, I have been able to write today and explain because you asked me that even if lgive from the heart, but why? It's true to ask because giving someone you have to base on something.
The reason to why Igive any thing to you is to express my gratefulness to you for employing me. So what I have done is not even worthy to be compared to what you did for me by recruiting me on 26th Jan. In this case I request you not to be offended or ask yourself questions as to why I do it, for it's all out of love and remember love gives.
And the other thing that I would like to request again from you, is that you accept to be my friend - but not a girlfriend - only a friend.
I will be gratefull and happy if my request is regarded with favour.
Read
Relax
Remember to
Reply
Thanks"
A ja tylko zapytalam go raz dlaczego po wypłacie przynosi mi napoje... ;P
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 13 kwietnia 2009
piątek, 7 grudnia 2007
Ola i korporacja
Ola odwiedziła dziś koreańską korporację . Korporacja chciała porozmawiać z Olą, więc ona, mimo swojej wrodzonej nieśmiałości, wstała o świcie i popędziła do korporacyjnej kwatery głównej.
Rozmowa dotyczyła programu praktyk, który kryje się pod dumną nazwą: Global Internship Program.
Od wejścia Ola była zszokowana bardzo dobrym angielskim pracowników korporacji i od razu poczuła się lepiej - w końcu skoro miała rozmawiać to lepszy jest do tego angielski niż koreanoangielski;)
Korporacja okazała się bardzo cwaną i przbiegłą, gdyż pod każdą (albo prawie każdą) nazwą działu rekrutującego kryło się wybadanie rynku telekomunikacyjnego w krajach, z których pochodzą rekruci. Nawet dumny marketing nie jest marketingiem tylko sprzedażą i szpiegowskim depertamentem;)
Ola już wie skąd się bierze szybki rozwój koreańskich przedsiębiorstw IT. Może takie szpiegostwo przydałoby się też w Polsce?
Póki co przygryzamy paznokcie, zaciskamy kciuki i czekamy na wyniki rozmowy...do środy;)
Rozmowa dotyczyła programu praktyk, który kryje się pod dumną nazwą: Global Internship Program.
Od wejścia Ola była zszokowana bardzo dobrym angielskim pracowników korporacji i od razu poczuła się lepiej - w końcu skoro miała rozmawiać to lepszy jest do tego angielski niż koreanoangielski;)
Korporacja okazała się bardzo cwaną i przbiegłą, gdyż pod każdą (albo prawie każdą) nazwą działu rekrutującego kryło się wybadanie rynku telekomunikacyjnego w krajach, z których pochodzą rekruci. Nawet dumny marketing nie jest marketingiem tylko sprzedażą i szpiegowskim depertamentem;)
Ola już wie skąd się bierze szybki rozwój koreańskich przedsiębiorstw IT. Może takie szpiegostwo przydałoby się też w Polsce?
Póki co przygryzamy paznokcie, zaciskamy kciuki i czekamy na wyniki rozmowy...do środy;)
piątek, 3 sierpnia 2007
Doggy, doggy... ehh
Wlasnie mija tydzien jak rozpoczelam nowa prace, dodatkowa oczywiscie, przeciez z rstauracji bym nie zrezygnowala;P
Praca polega na tym ze nocuje w wielkim domu w bogatej dzielnicy, moge korzystac ze wszystkiego co tu maja, lacznie z jacuzzi, telewizorem na pol sciany i rewelacyjnym ekspresem do kawy, plus wieczory w duzym ogrodzie i spanie pod satynowa posciela. Rzecz polega na tym ze sa tu trzy bydlaszcze psy: Roxy, Lucky i Hunter, rasy jakiejs wilczurowatej. Mam je karmic (2 razy dziennie o 6 rano i 18, specjalnym pokarmem) i dawac witaminki, plus dbac o nie, wycierac specjalnymi sciereczkami o zapachu jablkowym i zbierac ich kupy. Do tego jeszcze wypuszczac ich do ogrodu jak sobie zazycza zrobic kupe czy cos tam. Szkoda tylko ze zachciewa im sie o 1, 3 i 5 rano....
Jest calkiem milo i przyjemnie, tylko ze jeden z psow jest strasznie stary i nie chce jesc. Juz sie nawet nie daje oszukiwac i zwodzic maslem orzechowym:( a ja boje sie ze mi zdechnie i wtedy dopiero bede miala klopoty...
Ludzie, ktorzy tu mieszkaja pojechali sobie na wakacje do Puerto Rico i maja swira na punkcie swoich pieskow... Zazwyczaj nie jezdza na wakacje, bo nie chca ich zostawiac samych... Ledwo wyladowali od razu dzwonia. Nie maja dzieci (nie liczac oczywiscie jednego z poprzedniego malzenstwa, ale ono mieszka tu tylko w wakacje) i sa przerazliwie bogaci, jak mniemam. A psy sa najwazniejsze na swiecie.
Tak wiec nie spie za duzo:P ale za to juz jutro zegnam sie z pieskami (mam nadzieje ze do tej pory wszystkie beda zywe...) i kosze 50 dolcow za noc.... razy 7 nocy.... :] Jak mowi moja kolezanka - to chyba najlatwiejsza praca pod sloncem.
No a z ciekawszych rzeczy to znowu polasilam sie na sushi, tym razem home made, przez zone kolegi z pracy, mmmmm.... rewela! A z jeszcze wazniejszych to ten post zostal stworzony na moim nowym Komputerze Marzen, ktory pobudza moje kubeczki smakowo - estetyczne:] Sliczny.... i uwazam ze kolesie z Appla to geniusze...
Praca polega na tym ze nocuje w wielkim domu w bogatej dzielnicy, moge korzystac ze wszystkiego co tu maja, lacznie z jacuzzi, telewizorem na pol sciany i rewelacyjnym ekspresem do kawy, plus wieczory w duzym ogrodzie i spanie pod satynowa posciela. Rzecz polega na tym ze sa tu trzy bydlaszcze psy: Roxy, Lucky i Hunter, rasy jakiejs wilczurowatej. Mam je karmic (2 razy dziennie o 6 rano i 18, specjalnym pokarmem) i dawac witaminki, plus dbac o nie, wycierac specjalnymi sciereczkami o zapachu jablkowym i zbierac ich kupy. Do tego jeszcze wypuszczac ich do ogrodu jak sobie zazycza zrobic kupe czy cos tam. Szkoda tylko ze zachciewa im sie o 1, 3 i 5 rano....
Jest calkiem milo i przyjemnie, tylko ze jeden z psow jest strasznie stary i nie chce jesc. Juz sie nawet nie daje oszukiwac i zwodzic maslem orzechowym:( a ja boje sie ze mi zdechnie i wtedy dopiero bede miala klopoty...
Ludzie, ktorzy tu mieszkaja pojechali sobie na wakacje do Puerto Rico i maja swira na punkcie swoich pieskow... Zazwyczaj nie jezdza na wakacje, bo nie chca ich zostawiac samych... Ledwo wyladowali od razu dzwonia. Nie maja dzieci (nie liczac oczywiscie jednego z poprzedniego malzenstwa, ale ono mieszka tu tylko w wakacje) i sa przerazliwie bogaci, jak mniemam. A psy sa najwazniejsze na swiecie.
Tak wiec nie spie za duzo:P ale za to juz jutro zegnam sie z pieskami (mam nadzieje ze do tej pory wszystkie beda zywe...) i kosze 50 dolcow za noc.... razy 7 nocy.... :] Jak mowi moja kolezanka - to chyba najlatwiejsza praca pod sloncem.
No a z ciekawszych rzeczy to znowu polasilam sie na sushi, tym razem home made, przez zone kolegi z pracy, mmmmm.... rewela! A z jeszcze wazniejszych to ten post zostal stworzony na moim nowym Komputerze Marzen, ktory pobudza moje kubeczki smakowo - estetyczne:] Sliczny.... i uwazam ze kolesie z Appla to geniusze...
sobota, 23 czerwca 2007
Tak, tak...
pisze mniej ostatnio, co? Bo pracuje:P:P:P
Wreszcie znalazlam cos fajnego: Turquoise Restaurant. Na razie hostessuje, ale za to pyszne mam jedzenie i zajete wieczory...
I na podsumowanie dzisiejszego dnia od ostatniego klienta uslyszalam: You are very, very beautiful woman... Are you Polish or Russian? :P
Dziewczyny przyjezdzajdzie do Ameryki, tutaj Polki sa w cenie:P:P:P
Good night ladies and gentelmen:*
Wreszcie znalazlam cos fajnego: Turquoise Restaurant. Na razie hostessuje, ale za to pyszne mam jedzenie i zajete wieczory...
I na podsumowanie dzisiejszego dnia od ostatniego klienta uslyszalam: You are very, very beautiful woman... Are you Polish or Russian? :P
Dziewczyny przyjezdzajdzie do Ameryki, tutaj Polki sa w cenie:P:P:P
Good night ladies and gentelmen:*
wtorek, 19 czerwca 2007
Ola Mafiozo;P
Dzis zaliczylam dwie pierwsze prace.
Sklep i kawiarnia.
W sklepie dwie polskie i przeterminowane cizie udawaly mega amerykanki i darly sie na mnie i robily miny ze nie znam miliona cen golabkow, schabowych i surowek a poza tym ze nie umiem kroic miesa na krajalnicy. No nie ma co, polonia amerykanska robi szal. Ciezko jest mi zrozumiec, jak to moze tak byc ze jednak czlowiek czlowiekowi wilkiem. Powiedzialabym wiecej: Polak Polakowi w Chicago wilkiem.
Pracowalam 4h, narobilam sie jak glupek i uslyszalam, ze zadzwonia jak beda mnie potrzebowaly. Warty wspomnienia jest tekst "szefowej": chyba nie wyobrazasz sobie zeby glowna szefowa albo szefowa kuchni kroily mieso... Tylko ze szefowa i szefowa kuchni to caly stuff sklepu. Rewelacja:p Oczywiscie nie zaplacily mi.
Pojchalysmy wiec z Ula w poszukiwaniu pracy po kawiarniach, klubach i sklepach na Belmont. Wypelnilam kilka aplikacji, podzwonilam, pokrecilysmy sie i juz zrezygnowane mamy wracac do samochodu, kiedy z jakiejs obskurnej kawiarni jakis koles do nas wola zebysmy weszly. No to weszlysmy. A ja zostalam;]
Okazalo sie ze jest to wloska kawiarnia staruszkow:P Tylko ze wloska kawiarnia staruszkow mafiozow:P ktorzy trzepia w karty na zapleczu kase. A ja robie tam kawe:] Mam prace na weekendy. Polega na robieniu espresso, cappucino, usmiechaniu sie i zagadywaniu : How are you:P A Wlosi napieprzaja non stop w tym swoim wloskim.
Ale przynajmniej zaplacili:P
Sklep i kawiarnia.
W sklepie dwie polskie i przeterminowane cizie udawaly mega amerykanki i darly sie na mnie i robily miny ze nie znam miliona cen golabkow, schabowych i surowek a poza tym ze nie umiem kroic miesa na krajalnicy. No nie ma co, polonia amerykanska robi szal. Ciezko jest mi zrozumiec, jak to moze tak byc ze jednak czlowiek czlowiekowi wilkiem. Powiedzialabym wiecej: Polak Polakowi w Chicago wilkiem.
Pracowalam 4h, narobilam sie jak glupek i uslyszalam, ze zadzwonia jak beda mnie potrzebowaly. Warty wspomnienia jest tekst "szefowej": chyba nie wyobrazasz sobie zeby glowna szefowa albo szefowa kuchni kroily mieso... Tylko ze szefowa i szefowa kuchni to caly stuff sklepu. Rewelacja:p Oczywiscie nie zaplacily mi.
Pojchalysmy wiec z Ula w poszukiwaniu pracy po kawiarniach, klubach i sklepach na Belmont. Wypelnilam kilka aplikacji, podzwonilam, pokrecilysmy sie i juz zrezygnowane mamy wracac do samochodu, kiedy z jakiejs obskurnej kawiarni jakis koles do nas wola zebysmy weszly. No to weszlysmy. A ja zostalam;]
Okazalo sie ze jest to wloska kawiarnia staruszkow:P Tylko ze wloska kawiarnia staruszkow mafiozow:P ktorzy trzepia w karty na zapleczu kase. A ja robie tam kawe:] Mam prace na weekendy. Polega na robieniu espresso, cappucino, usmiechaniu sie i zagadywaniu : How are you:P A Wlosi napieprzaja non stop w tym swoim wloskim.
Ale przynajmniej zaplacili:P
Subskrybuj:
Posty (Atom)