Clubbing w Rwandzie jest bardzo ciekawym doświadczeniem z serii "imprezy świata'. Dłuuugo by opowiadać o miejscach, które odwiedziłam wczorajszej nocy i ludzi, których spotkałam, dostając przy okazji zaproszenie na dwa rwandyjskie wesela w piątek i sobote;) Sezon weselny rozpoczęty. Zapowiada się dłuuuugi weekend;)
Oczywiście przy poznawaniu ludzi następuje grzecznościowa wymiana zdan w stylu skąd jesteś, co tu robisz bla bla bla.
Jedna kiedy odpowiadam, że przyjechałam z Juby, z Sudanu, Rwandyjczycy robią wielkie oczy, a ich wyraz twarzy mówi: 'wariatka!'.
Z dziesiątek ludzi, których wczoraj poznałam nikt nigdy nie był w Sudanie, który kojarzony jest z pustynią i czarną dupą (nieznacznie mija się to z prawdą;P). Ja natomiast, jako osoba, która spędziła tam pare dobrych miesięcy, zostałam uznana za twardą sztukę z dużym uzależnieniem od adrenaliny i hadkoru.
No coż, jeśli w Afryce tak postrzegany jest Sudan, to nic dziwnego, że nikt z Europy nie pali się do odwiedzin w Jubie;)
czwartek, 20 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Ola, w Rwandzie napewno mówią nie "czarna dupa" tylko "biała dupa" Czyli biało jak dupie u białasa;-)
a że twarda jesteś to nie śmiem wątpić:-)
Prześlij komentarz