Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

czwartek, 23 września 2010

Polowanie na świeżaków

Dzielnie poszukuję pracy i nasłuchuję telefonu czy przypadkiem ktoś nie dzwoni z nieznanego numeru.

Dzwoni! Nieznany numer! Adrenalinka podskoczyła, odbieram i wdzięcznym, radosnym głosem pytam: "Heloou?"

Szybko mój entuzjazm opadł, bo pani dzwoniła nie z ogłoszenia o pracę ale żeby 'porozmawiać o moim rozwoju zawodowym'. Nikt za darmo w takiej sprawie nie dzwoni więc wyczułam podstęp od razu. No nic to, zostałam grzecznie zaproszona na spotkanie więc zrobię sobie przerwę w wyszukiwaniu w Internecie wszystkiego co ma w sobie słowa 'marketing' i 'London' ażeby odwiedzić biuro firmy dzwoniącej do mnie. Dostałam ślicznego maila z potwierdzeniem spotkania. A w dniu spotkania pani jeszcze raz zadzwoniła, żeby się upewnić, że będę i jeszcze raz podkreśliła, że to nie będzie rozmowa o pracę.

Jadę i posługując się instrukcjami otrzymanymi drogą mailową trafiam do biura firmy. Byłam punktualnie, ale nie przeszkodziło to drugiej stronie kazać czekać mi 45 min. Pięknie. Każą mi czekać, czyli chcą mnie zmiękczyć, czyli na pewno szykuje się jakaś ściema. Eh. Obok mnie w poczekalni siedzą Polacy - chłopak poucza dziewczynę ile pieniędzy ma zażądać ("powiedz im więcej, bo pewnie będą chcieli od tego jakąś prowizję"). Ejjj chyba nie o to tutaj chodzi. Nic to, do odważnych świat należy, nigdzie mi się nie spieszy, zobaczymy co tu dają.

Wreszcie zostałam zaproszona i zaprowadzona do biura składającego się z samych boksów, gdzie przy stolikach siedzieli ichniejsi 'konsultanci' i petenci różnej maści (w sensie kraju pochodzenia). Jeszcze trochę czekania i ktoś znalazł dla mnie czas. Przedstwiliśmy się sobie, usiedliśmy, zostałam zapytana o ostatnią moją pracę i usłyszałam: "W UK bardzo ciężko znaleźć jakąkolwiek pracę. Tu nie jest tak jak w Polsce, że zarobki na nic nie starczają..." (na co ja grzecznie powiedziałam, że nie podzielam opinii o zarobkach w Polsce, bo nie miałam na co specjalnie narzekać). Pan kontynuuje: "...ale z twoimi kwalifikacjami żadnej pracy nie znajdziesz, wierz mi, tutaj jest bardzo ciężko. Już niejednego Polaka widziałem, który szuka pracy i nie znajduje bo nie ma kwalifikacji. Z tobą też tak będzie. Dlatego oferujemy szkolenia z IT, business administration i czegośtam jeszcze za jedyne 1499 funtów. Po takim szkoleniu pomożemy Ci znaleźć pracę". Troszkę poczułam się zaskoczona, że pan nie docenił moich umiejętności wyczucia ściemy i nawet chyba poczułam się obrażona, więc zasugerowałam, że jeśli chce sprzedać mi ich produkt to niech nie krytykuje moich umiejętności bo nawet nie widział mojego CV, nie ma pojęcia co robię, robiłam, gdzie pracowałam, jakie kursy skonczyłam itp. bo gdyby wiedział to nie proponowałby mi szkolenia z czegoś co studiowałam przez 5 lat.

No i chyba się nie dogadaliśmy, bo pan zaczął powtarzać mi to samo o tym, że jestem Polką i żebym o jakiejkolwiem pracy w biurze zapomniała, po czym na zakończenie dodał: "i zacznij coś zarabiać wtedy możemy porozmawiać" (no bo logika zapewne podpowiedziała mu, że jeśli nie pracuję to z czego miałabym zapłacić mu 1500 funtów?). Ładnie podziękowałam za poświęcony mi czas w duchu powtarzając sobie, że jestem durna, że chodze na spotkania-widma, które na odległość śmierdzą wyłudzeniami.

Zastanawiam się więc ile ludzi daje się nabrać na tego typu zagrywki.

1 komentarz:

aga_b pisze...

Dupek!
I w dodatku co za technika sprzedazy? Ponizyc kogos, zeby mu cos wcisnac. Zaloze sie, ze jest na to jakis paragraf w etyce pracy. Nigdy o czyms takim nie spotkalam..

PS. Zle wybral obiekt, BTW.. ;)

Locations of visitors to this page