Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

sobota, 17 listopada 2007

Przerwa techniczna...

Karastrofa, trauma i koniec świata...Armagedon, świat się wali, co ja mam biedna począć?
Takie myśli kotłowały mi się wczoraj po głowie.
Przyczyna była makabryczna: brak internetu w pokoju akademikowym.
Nie ma internetu, nie ma kontaktu ze światem, co się w ogóle dzieje?
Nagle zapragnęłam obdzwonić całą rodzinę i wszystkich znajomych, sprawdzić co tam słychać w polityce, zacząć szukać materiałów do prezentacji i zaznaczyć swoją obecność na blogu... A tu dupa. No nie ma, nie ma internetu.
Dusza płacze, widzę, że mój Zizi też czuje się nieswojo, a ja nie wiem co ze sobą uczynić...
Już nawet w ramach konsultacji dot. organizacji piątkowego wieczoru, zamiast włączyć Skypa, musiałam wstać i przejść się do pokoju obok!!! To przechodzi ludzkie pojęcie! Kosmos, a Ola czuje się...hmm...nieswojo to mało powiedziane...

No i co zrobiła Ola? Położyła się i zasnęła w ramach odrabiania strat spowodowanych całonocnymi konwersacjami na linii Korea-Polska...

Chyba mam syndrom odstawienia...;)

5 komentarzy:

iwonka pisze...

wrócił internet. skończył sie chaos kilku dni. wszystko powraca do normy :) spokój ducha. koniec mental illness :P

pozdrawiam

Ola Floo pisze...

Człowiek nie jest świadomy jak wielkim udogodnieniem jest internet, dopóki go nie straci...
Ale tym większa radość jak go odzyska;))))

dlatychcozagranico pisze...

Kochanowski cośtam o traceniu zdrowia mówił...

Ola Floo pisze...

Ano coś tam wspominał, ale to dawno temu było...;P

Anonimowy pisze...

Kochanowski o zdrowiu, a Mickiewicz o Litwie...
Tak, jestem z pokolenia "przedinternetowego", Sieć mam w domu od półtora roku, a przeżyłem podobną traumę (i w tym samym czasie, Olu) - nie wiedzieć dlaczego padła mi karta graficzna. Kilka godzin nie miałem kompa, okropnie wyglądają te wszystkie kable i...puste biurko. Brrr!...

Locations of visitors to this page