Piękna słoneczna niedziela... W Polsce 3 stopnie a my grzejemy dupcie:) No ale ponieważ to niedziela to najpierw nakarmiłyśmy żołądki (oczywiście typowo koreańskim żarciem w Burger Kingu, bo dostałyśmy książeczke ze zniżkami:)) a potem postanowiłyśmy zrobić coś dla duszy...
Iwona wygrzebała ze swojego "areału" (tak zdrobniale nazywa swój bałagan:P) ulotkę, którą dorwałyśmy kilka tygodni temu w drodze na siłownię. Ulotka dumnie zapraszała na "2007 Faith & Life Conference" organizowaną przez kościół prezbiteriański.
W sumie nigdy nie widziałyśmy takiego zjawiska jakim jest kościół prezbiteriański więc ciekawość wygrała:)
Trafiłyśmy na niewielką salę z mównicą i krzesłami, wypełnioną pojedyńczymi jednostkami ludzkimi. Ale bardzo miło nas przywitano pytaniem o kawe czy herbate no i o to czy wzięłyśmy ze sobą Biblię. Po minie Iwony było widać: "Ola w co ty nas znowu wpakowałaś?" Ale skoro powiedziałyśmy A to trzeba było też powiedzieć: Nie mamy Biblii:P I dostałyśmy egzemplarz dyżurny:)
1,5h analizowania wersów Bibli i powtarzania tego, że Bóg nas kocha pomogło mi jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że każda religia żywi się tym samym, tylko używa do tego nieco innych technik i innych przenośni... Jest coś/ktoś - przestrzeń, pustka, Bóg, Allah czy Budda, jak byśmy to sobie nazwali i jesteśmy my - marne ciałka, które prędzej czy później umrą. Problem polega na poczuciu, że jesteśmy częścią tego czegoś/kogoś. I nazywajmy to jak chcemy. Religia to opium dla ludu (idąc za słowami Marksa). Tylko czekałam aż na końcu wszyscy zaczną się przytulać i sobie dziękować, za to że są:))) Na szczęście przytulanie nas ominęło, a podziękować podziękowałyśmy i zostałyśmy zaproszone na za tydzień:))) hehe. Niestety mordercza godzina 10:30 rano w niedzielę nie brzmi zachęcająco, a wręcz rzekłabym, że jest niemożliwa do osiągnięcia dla biednych studentek uczących się po nocach;))))
W następną niedzielę czeka nas więc duchowa śmierć i żołądkowa też (biorąc pod uwage niewykorzystane książeczki zniżkowe).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
sprostowanie: areał, z ang. area (odmiana- w arerze) to miejsce. W użytym znaczeniu chodzi o półkę nad biurkiem, gdzie wszystko jest ładnie uporządkowane. Nie wiem skąd się wziął ten 'bałagan'...
Iwona wiesz dobrze skąd ten bałagan... A to że przy niedzieli zrobiłaś porządek w swoim "areale" to nie znaczy, że będzie tam jutro:P Już nie mówiąc o nocnych poszukiwaniach zapalniczki, jakie wczoraj podobno uskuteczniałaś:P:P:P XD
Nie no dobra, przecież żartuje - wszyscy z naszego piętra powinni brać z ciebie przykład i z czystości, jaką utrzymujesz na tak małej powierzchni:)))
nie bede mowic, gdzie zapalniczka byla...
dziekuje olu za to poplątane sprostowanie
Zawsze do uslug:)))
to sie nazywa robienie sztucznego tłoku na blogu ;P
w.
Prześlij komentarz