Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

środa, 8 kwietnia 2009

Zaufanie po afrykańsku

O miejscu, w którym obecnie przebywam można powiedzieć wiele rzeczy, i dobrych i złych. Niektórzy z moich towarzyszy zsyłki skłoniliby się raczej ku tym negatywnym aspektom. Jednak ponieważ Ola we wszystkim stara się zobaczyć dobro, to bardzo stara się też zobaczyć piękno w Jubie. Idzie jej różnie, w zależności od nastroju i ilości przepracowanych nadgodzin;)

Jest jednak jedna rzecz, która jest tu dla mnie wręcz przerażająca i bardzo utrudnia moją duchową egzystencję i komfort psychiczny. Podejrzewam, że nie jest to jedyne miejsce w Afryce, gdzie występuje to zjawisko. Śmiem nawet sądzić, że jest ono dość powszechne na tym kontynencie, ale żeby tezę rozwinąć muszę więcej zobaczyć.

Uderza mnie tu zupełne inne podejście do zaufania. Biały człowiek, którym chcąc nie chcąc jestem (niektórzy by zaprzeczyli mówiąc że jestem białą kobietą, ale zostańmy przy człowieku), ma bowiem wielki problem z zaufaniem. Polega to na tym, że bardzo często dając wyraz zaufania człowiekowi o ciemniejszym kolorze skóry, można się bardzo na tym przejechać. Kończy się to na przewrażliwieniu i zbytnim posiadaniu oczu dookoła głowy (że aż można nabawić się zeza:P).

Fizyczni pracownicy na naszej budowie są w zdecydowanej większości czarni. A ja dbam o to, żeby za swoją pracę dostali kasę tudzież inne dodatki. Niby jestem po tej dobrej stronie, w końcu im płacę i wysłuchuję. Tak naprawdę jednak w mojej głowie zrodziło się wrażenie bycia po drugiej stronie barykady. Biały człowiek, naiwny (tak teraz skłonność do zaufania innym zaczęłam nazywać naiwnością), jest po to, żeby potraktować go jak bankomat i najlepiej jeszcze skopać (jak jest ciemno) i uciec.

Litość nad Afryką, jaką prezentuje Europa, tutaj przekształca się w bardzo cwane sposoby jej wykorzystania. Do perfekcji opanowane zostały przez tutejszych historie o chorobach, zarazach i śmierciach, które w otoczeniu europejskim by mnie wzruszyły, zwłaszcza jeśli są opowiadane przez współpracownika, towarzysza niedoli na tym księżycu ziemskim. Jakże przykry jest fakt, że to wszystko, w dużej większości, to żerowanie na wrażliwości białych, już nie wspominając o białych kobietach.

Wniosek płynie z tego bardzo smutny, a nawet kilka wniosków. Druga strona barykady nie pozwala do końca poznać tego świata. Kolor skóry zdradza na każdym kroku i nie bardzo jest się gdzie ukryć. Pozostaje enklawa białych lub pseudo-białych albo biało-czarnych. Enklawa ta, mimo jakiejś tam swojej atrakcyjności, jest jednak przeniesieniem wszystkich przywar życia po tamtej stronie kuli ziemskiej, plus przesiąka biznesem i pieniędzmi.

Próba przebicia się na drugą stronę kończy się jednak rozczarowaniem i uciszaniem swojej wrażliwości. Do momentu, w którym historie o wojnie, biedzie i śmierci zaczną rozśmieszać zamiast smucić ;( A z tyłu głowy coraz częściej gnieździ się pytanie: kolejny naciągacz? kolejna bzdura? a jak jest naprawdę?

.

Brak komentarzy:

Locations of visitors to this page