Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

czwartek, 23 sierpnia 2007

Pociag relacji Bialystok-Warszawa

Tutaj mozesz spotkac kazdego, przekroj spoleczenstwa…
Czekam na peronie, prawdopodobienstwo, ze ktos mnie pozna w ciagu 3 lat drastycznie spadlo. Czlowiek, ktory znal mnie bardzo dobrze, z ktorym spedzilam kupe swojej licealnej mlodosci, mija mnie patrzac mi w twarz i nie poznaje… Odszedl na druga strone ulicy. Wybieram jego numer… ”Odwroc sie, minales mnie…” – “O kurcze, ktora to ty?”.

Ale wracajac do pociagu… Na peronie mija mnie znajoma twarz, troszke pelniejsza, tak samo pewna siebie jak kiedys. “Ola? Kurcze ledwo cie poznalem!” Co tu robisz? Dokad jedziesz? Co slychac? On kieruje sie do pierwszej klasy, kurcze, jezdzisz pierwsza klasa? A co? Po co mam sie cisnac? Od roku pracuje w Londynie, przyjezdza zarobiony na wakacje i wraca do pracy… Krotka wymiana zdan, spieszy sie, po co zatrzymywac sie nadluzej niz na 2 minuty?

Przedzial dla palacych. Tylko tu sa jeszcze wolne miejsca, mimo ze srodek tygodnia. Kazdy zmeczony, million spraw w glowie, kazdy jedzie z olbrzymim bagazem problemow i tylko z rozmow telefonicznych wywnioskowac mozna jak jest ciezko… Ale kazdy usmiechniety, czeka zeby zaczac rozmowe, 2,5 godziny trzeba sobie umilic, pochwalic sie, porozmawiac o burzy nad plockiem, o zyciu, jakie jest ciezkie i jak wszystko jest drogie, bardzo drogie, placisz za marke, itede itepe.

Ciezki jest zywot przecietnego polaka. Z socjala nikt nie wyzyje, ledwo za prad zaplacisz, a w danii, ooo w danii to inna gadka, tam z socjala zyjesz jak pan, nic tylko jechac do danii… A w szwajcarii, ooo to dopiero zycie, kolezanka tam pracuje za barem i po 6 tygodniach przywozi 12 tys zl. Postawila sobie dom, kupila mieszkanie, 2 samochody… Ale dziewczyna potrafi sobie poradzic… Jak szefa nie ma kupuje whisky w normalnym sklepie, wiedzac ze przebitka jest dzisieciokrotna i nalewa spod baru, nie wbijajac na kase… Gdyby nie to, przywozilaby 2 razy mniej.

Placisz za marke? Na to tez jest sposob… Kupujesz oryginalne buty na stadionie, albo na litwie, tylko z malym defektem i niesiesz do sklepu firmowego z reklamacja. Nowe buty? Nie, dziekuje, oddajcie mi pieniadze i nic wiecej u was nie kupie! Ale w Suwalkach sie juz wycwanili, sprawdzaja bardzo dokladnie czy buty ktore kupujesz i zwracasz sa tymi samymi butami… Tam to juz sie nie da robic takich numerow…

Za to mozna pojechac w 10 osob do holandii, skrzyknac kumpli, zamieszkac razem w jednoosobowym pokoju i pracowac tylko 8 godzin dziennie za 8 euro za godzine. To ze zycie tam drozsze to nikogo nie obchodzi… wszystko idzie ze wspolnego garnka, jedna osoba zostaje w obozie i gotuje, a reszta zrzuca sie mu na dniowke… zycie tansze niz w polsce…

No i najwazniejsze to miec znajomosci. Przemyt to najlepszy biznes wiec zaprzyjazniajmy sie z przemytnikami… samochody, sprzety domowe, nawet przyprawy z ameryki poludniowej… mozesz miec wszystko…

Najgosze tylko jest to, ze w domu bywasz raz na 3 miesiace, nie masz czasu na nic, ale zarabiasz, jakos wiazesz koniec z koncem… Taki to ten krwiozerczy kapitalizm, za komuny to czlowiek przynajmniej dostal co mu sie nalezalo i jakos zyl.

Twarze przyjazne, sympatyczne…
Polak potrafi.

Brak komentarzy:

Locations of visitors to this page