To był ciężki dzień...
Wstałam o 12, czyli o świcie (w Polsce:P) i zabrałam sie za nauke (tak, tak, juz dość świątecznego obijania się). No i nalezy dodać, ze dzis w Korei znowu święto i znowu zajęcia odwołane:]]] jak mi smutno z tego powodu:P Przyjechalam tu zeby sie uczyc i czerpać widzę z tętniącego źródła a tu znowu jakieś święto i kolejna okazja przepada... Tym razem Foundation Day, czyli Koreańczycy świetują założenie prapaństwa przed 5-tysiącami lat. No dobrze, a ja razem z nimi, zeby nie było.
No i sie tak uczyłam, robilam case study, czytałam, pisałam maile i w ogóle oglądalam kawałki wczorajszej debaty naszych czołowych, sławnych i popularnych polityków:] Aż tu nagle z nienacka w moim brzuchu dezwało się wołanie o strawę... No to nie ma co-nakarmiłam umysł to czas na żołądek - żeby nie było ze jestem niesprawiedliwa:)))
I to był błąd. Powinnam w ogóle nie ruszać sie z akademika:P
Zaczęło się od tego że nie dogadałyśmy się z panem kelnerem (dla odmiany) i zamiast dwóch dań dostałyśmy 3. No dobrze... Chciałoby się pokłócić, ale w jakim języku? No to przełknęłyśmy to - trudno, nie znamy języka to będziemy za to płacić... Ale okazało się, że niechciane danie było jajkami smażonymi na wodzie z miljonem osmiorniczek, krewetek i małż w środku. Dodam, że kucharz zapomniał o przyprawach, a zwłaszcza o soli. No ale wyglądalo calkiem nieźle, wiec czemu by nie spróbowac? To był błąd nr dwa. Najgorsze ze zanim mój zgłodniały żoładek wypuscił w obieg "żołądek - mózg" informacje, że jedzenie jest niezjadliwe to już zdążył troche popróbować. Bleeeee i fuj - odstawiłam na bok, ale nadal unosił sie zapach jajek z sea food, jah, odsunelam dalej.
Okazało się także ze pozostałe 2 dania też były z jajkami, a w dodatku jedno z nich bylo polane keczupem, jakim u nas polewają frytki w tanich budkach. Mozliwe ze to jest tutaj przysmakiem, ale mi nie przypadlo do gustu, a nawet odpadło:P
Dobrze ze chociaz soju bylo dobre bo to byłaby kompletna porażka:P Soju smakowało jak pinacolada z cytryną, wiec bomba:]
No i nauczka po dniu dzisiejszym, o ktorej nie omieszkały mi wspomnieć dziewczyny (dziewczyny są zapobiegliwe - nie próbują tu niczego jesli nie znają nazwy:P): nie eksperymentuj z jedzeniem jeżeli w pobliżu nie ma Tomka...
Wiec nie pozostaje mi nic innego jak poprosić Tomka o przewodnik po niezjadliwym jedzeniu:))))
środa, 3 października 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
jak ja sie ciesze, ze moj zoladek nie wysylal glodnych sygnalow do mozgu i ta niewatpliwa przyjemnosc mnie ominela ;)
ciesz sie ciesz:)
ej, to za tomek, co? :-)
Mrozooo, nie ty:P
Inny Tomek, Tomek mnich:]
Prześlij komentarz