Na początek dostałyśmy tzw. dharma clothes. Wygląda na to, że mnisi to racze pokaźni chłopcy, bo ubranka były troszeczke za duże:


I znowu widziałam wyraz twarzy Iwony: "Ola, znowu nas wpakowałaś", ale szybko jej mineło;)
Zaczęło się od herbatki i pogadanki z Naczelnym Mnichem, po czym godzinna medytacja, śpiewy (mnisi przez prawie całą dobę bez przerwy śpiewają w świątyni mantry i sutry... tworzy to niesamowity klimat, bo śpiew przenika przez ściany) i do łóżeczka o 21;P a tak wcześnie tylko dlatego, że pobudka jest o 3 rano! Jeszcze nam sie nie zdarzyło pójśc o tej porze spać....
A następnie: 108 pokłonów, godzinna medytacja na siedząco, walking meditation, godzina na siedząco, sprzątanie, zamiatanie i obieranie o krojenie owoców;) No i nie spałyśmy od kilku godzin a na dworze jeszcze było ciemno... O tej godzinie to co najwyżej zdarzyć nam się mogło wrócić z imprezy w norebanie, heh:P
Po śniadaniu przerwa, a potem znowu medytacja: siedząca, stojąca, siedząca, stojąca i siedząca. Najlepsze zostało na koniec: dharma teaching - bardzo fajny wykład mnicha wizytującego, ze Stanów.
Fajnie było, odświeżony umysł, naładowana bateria na kolejny tydzień nie-wiadomo-czego (bo w tej Korei to nigdy nie wiadomo co się stanie).
4 komentarze:
ola znowu nas wpakowalas!!!
dzieki :)
jeszcze zeby tylko komary nie istnialy,koreanczycy z komorami nie zblizali sie do swiatyni, to moze nawet medytacja by mi wyszla. ale bede probowac. ryzyk, warzywka i medytacja dobrze ludziom robią. z niektorych mnichow to naprawde niezle ciacha :P a moze to po prostu ta energia? :)
O tak:) To na pewno ta energia:))))
Na mnie tez dobrze podzialala:)
no iwon mnichow to Ty zostaw w spokoju, oni napewno staraja sie skupic ;> :D
Oj starają się, starają, ale wiesz jak to jest z Iwonem...:P Ciężka sprawa;P
Prześlij komentarz