Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

środa, 9 stycznia 2008

Ola i Chiński Mur

Jak zwykle okazało się, że Ola ma więcej szczęścia niż rozumu i dostała się na chiński mur przy pomocy przypadkiem spotkanego Kanadyjczyka, który znał podstawy chińskiego języka i dogadał się z tubylcami;) Co prawda wylądowaliśmy nie tam, gdzie początkowo mieliśmy zamiar, ale ważne, że to był sławny chiński mur i że nie było to miejsce najbardziej uczęszczane przez turystów - Mutianyu.

Zanim dotarliśmy na szczyt przyszło nam pokonać ścianę przekupek: 'Come, take a look', 'Lady do you need a bag', "Cheap, cheap, T-shirt!', 'You are beautiful, I have good price for you' itd itp. Zapewniam Szanownych Czytelników, że można dostać uczulenia na zdanie 'Come inside, only take a look'. Zadziwiającym jest jak szybko po usłyszeniu tych słów włącza się agresor i ochota pomniejszenia chińskiej populacji... Inna sprawa, że początkowe ceny są niebotyczne i zazwyczaj można wytargować obniżkę nawet do 70%.

Ale wracając do chińskiego muru. Przechadzając się po tej ścianie z cegieł, odnawianej nie wiadomo ile razy, nie mogłam pozbyć się myśli, jakim kosztem ten murek powstał, okupiony krwią i potem niczego sobie winnych ludzi. Cel: spełnić marzenie o potędze. W sumie słabo to wyszło, bo jak się okazuje, mur chiński nigdy nie spełnił do końca swojej funkcji obronnej, a Czingis Han po prostu przekupił żołnierzy pilnujących muru. No ale przynajmniej mamy piękny i bezużyteczny symbol Chin.





Najciekawszy jednak był powrót. Czekaliśmy na przystanku na autobus kiedy podjechał 3 razy mniejszy busik, ale z odpowiednim numerkiem i 2 razy niższą ceną. Więc długo nie czekając zapakowaliśmy nasze szanowne tyłeczki do środka:) Okazało się, że był to oszukany autobus, który krążył po miasteczku dopóki nie zapełnił się cały. Następnie jechał do Pekinu okrężnymi drogami, rozklekotany podskakiwał na każdym wyboju, a razem z nim my, siedzący na ostatnim siedzeniu. Zajęło nam to 3 razy więcej czasu, kosztowało 2 razy mniej. Za to zobaczyliśmy przedmieścia Pekinu, gdzie wydaje się, że budowa nigdy się nie kończy.

Uwieńczeniem dnia była kaczka po pekińsku, specjalność zakładu budowy 'Pekin':

5 komentarzy:

dlatychcozagranico pisze...

a gdzie zdjęcia Wełenki? Co?!

Ola Floo pisze...

Tutaj:
http://picasaweb.google.pl/aflorys/ChiSkiMur/photo#5153274931885182194

Kaś pisze...

nie wiem czemu, ale przypomniało mi sie jak z Iwoną, zupelnie przez przypadek, okradlysmy zamek w malborku.. :P

Madzia pisze...

kaczka wyglada smakowicie...
a dlaczego kucharz nosi maske na twarzy?
czy to po to aby mu slinka nie kapala na ptactwo?

Ola Floo pisze...

Bardzo możliwe, że z tego właśnie powodu. Albo po prostu ma już dosyć zapachu kaczki, ponieważ ma codziennie do czynienia z tysiącami kaczek...

Locations of visitors to this page