Oli zachciało się warkoczyków.
Warkoczyki najlepiej zrobić sobie u fryzjera. No więc zarządziłam wycieczke do salonu fryzjerskiego w celu zdobycia nowej fryzury.
Salon fryzjerski. 2 na 3 metry, zbity z blachy falistej, wyłożony folią. Na wejściu przywitało mnie małe dziecko które jadło na ziemi swój obiad – to co jadło można było rozpoznać po jedzeniu walającym się po całej podłodze. Posadzono mnie na małym plastikowym taborecie i panie zabrały się do zaplatania. Oprócz moich naturalnych włosów mam teraz na głowie też sztuczne, jak żyłki z plastiku. Strasznie spodobała mi się fryzura szefowej salonu więc zażyczyłam sobie taką samą;)
Upał straszny i blacha bardzo szybko się nagrzewała. A w kryzysowym momecie na 6 metrach kwadratowych znajdowało się 10 kobiet i jeden mały goły chłopczyk który bez przerwy zaczepiał “kałandzie” czyli po arabsku białą. Potem powiedział że mnie kocha i na dowód swojej miłości dał mi rysunek wykonany na kawałku papieru toaletowego.
Wyposażeniem salonu było mnóstwo wiszących wszędzie sztucznych włosów, miska wałków do włosów i resztki żeli i specyfików do włosów porozstawianych po kątach. Kompozycji dopełniały sztuczne kwiaty i kilka plakatów pięknych pań z wystrzałowymi fryzurami i z reklamami najmodnieszych marek kosmetycznych. Poza tym stała jedna suszarka, pod którą włosy na zmianę suszyły dwie panie. Przyniosłam chyba pecha salonowi bo w międzyczasie suszarka się popsuła;P
Ponieważ biała dziewczyna to zjawisko to do salonu zbiegły się dzieci z okolicy popatrzeć na wariatkę co zaplata sobie warkoczyki. Nie zabrakło też kobiet z okolicznych domów, które też chciały zaspokoić swoją ciekawość. A ponieważ jak już wspomniałam było bardzo gorąco to szefowa salonu chcąc trochę zmniejszyć cierpienia białej dziewczyny włączyła ręczną suszarkę i skierowała ją na moją twarz;)))
Niestety po jakimś czasie wysiadł też generator, który zapewniał prąd w budce fryzjerskiej, więc suszarka też się skończyła;P Tym samym można było usłyszeć co mówią panie, bo uciszył sie straszliwy hałas i brzęczenie generatora zza blaszanej ściany.
Nawyginałam się jak nigdy. Myślałam, że moja szyja już nigdy nie wróci do swego poprzedniego stanu. Zwłaszcza ze tył zaplatano mi na ziemi z głową na kolanach pani zaplatającej:
4,5 godzin zaplatania i efekt końcowy jest następujący:
Zostałam pochwalona, że zachowuję się jak prawdziwa kenijka, bo się ani nie wierciłam ani nie marudziłam. Teraz brakuje tylko czarnej skóry;PPP
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz