Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

niedziela, 14 czerwca 2009

Salon fryzjerski

Oli zachciało się warkoczyków.

Warkoczyki najlepiej zrobić sobie u fryzjera. No więc zarządziłam wycieczke do salonu fryzjerskiego w celu zdobycia nowej fryzury.

Salon fryzjerski. 2 na 3 metry, zbity z blachy falistej, wyłożony folią. Na wejściu przywitało mnie małe dziecko które jadło na ziemi swój obiad – to co jadło można było rozpoznać po jedzeniu walającym się po całej podłodze. Posadzono mnie na małym plastikowym taborecie i panie zabrały się do zaplatania. Oprócz moich naturalnych włosów mam teraz na głowie też sztuczne, jak żyłki z plastiku. Strasznie spodobała mi się fryzura szefowej salonu więc zażyczyłam sobie taką samą;)

Upał straszny i blacha bardzo szybko się nagrzewała. A w kryzysowym momecie na 6 metrach kwadratowych znajdowało się 10 kobiet i jeden mały goły chłopczyk który bez przerwy zaczepiał “kałandzie” czyli po arabsku białą. Potem powiedział że mnie kocha i na dowód swojej miłości dał mi rysunek wykonany na kawałku papieru toaletowego.

Wyposażeniem salonu było mnóstwo wiszących wszędzie sztucznych włosów, miska wałków do włosów i resztki żeli i specyfików do włosów porozstawianych po kątach. Kompozycji dopełniały sztuczne kwiaty i kilka plakatów pięknych pań z wystrzałowymi fryzurami i z reklamami najmodnieszych marek kosmetycznych. Poza tym stała jedna suszarka, pod którą włosy na zmianę suszyły dwie panie. Przyniosłam chyba pecha salonowi bo w międzyczasie suszarka się popsuła;P
Ponieważ biała dziewczyna to zjawisko to do salonu zbiegły się dzieci z okolicy popatrzeć na wariatkę co zaplata sobie warkoczyki. Nie zabrakło też kobiet z okolicznych domów, które też chciały zaspokoić swoją ciekawość. A ponieważ jak już wspomniałam było bardzo gorąco to szefowa salonu chcąc trochę zmniejszyć cierpienia białej dziewczyny włączyła ręczną suszarkę i skierowała ją na moją twarz;)))

Niestety po jakimś czasie wysiadł też generator, który zapewniał prąd w budce fryzjerskiej, więc suszarka też się skończyła;P Tym samym można było usłyszeć co mówią panie, bo uciszył sie straszliwy hałas i brzęczenie generatora zza blaszanej ściany.

Nawyginałam się jak nigdy. Myślałam, że moja szyja już nigdy nie wróci do swego poprzedniego stanu. Zwłaszcza ze tył zaplatano mi na ziemi z głową na kolanach pani zaplatającej:



4,5 godzin zaplatania i efekt końcowy jest następujący:



Zostałam pochwalona, że zachowuję się jak prawdziwa kenijka, bo się ani nie wierciłam ani nie marudziłam. Teraz brakuje tylko czarnej skóry;PPP

Brak komentarzy:

Locations of visitors to this page