... mimo tej sztucznosci i obludy i wszelkiej nienormalnosci, o ktorej tak sie rozpisywalam w pierwszych notkach. Nawet chcialabym tu zostac, wiesc spokojne, wygodne zycie, przejechac ameryke wzdluz i wszerz, jesc meksykanskie zarcie i usmiechac sie do ludzi na ulicy. Im blizej wyjazdu tym bardziej mi smutno. Czuje jakby to byl tydzien a nie dwa miesiace.
Oczywiscie byly momenty lepsze i gorsze, ale generalnie to na plus;]
No ale mam jeden maly problem: jesli ja tu zostaje to wy przyjezdzacie do mnie, bo inaczej to sie nie da na dluzsza mete. Substytuty przyjaciol zdaja egzamin tylko przez kilka dni. Pod slowem 'substytuty' kryje sie wiele znaczen, ale wszystkie sa tak samo zawodne.
No i jest jeszcze druga sprawa: mam do spelnienia misje poznawania swiata, hyhy, jak Kapitan Planeta. Wiec za tydzien macham do Chicago z samolotu na pozegnanie i zaczynam robic liste rzeczy do spakowania do Korei. Kurcze to bedzie tylko 20 kg.... nie wiem jak to zrobie.. przydalby sie Harry Potter:P
środa, 8 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ty tam nie zostawaj tylko juz wracaj do nas!
tak jest kapitanie!
Prześlij komentarz