Ola in Big City

You only live once, but if you do it right, once is enough.

czwartek, 13 września 2007

Back from the paradise

Okazuje sie ze mozna zrobic sobie wakacje, nawet jesli wydawalo sie ze wakacje spedza sie w Seoulu. Wakacje od wakacji... Nie..raczej wyzszy wakacyjny poziom, zwazywszy, ze na KAISCie zaczela sie juz nauka.
Ale jaka to radosc, ze nie wraca sie z wakacji do Polski tylko do Seoulu! Zmniejsza to poczucie końca:]

Najwazniejsze: Bliskie spotkanie trzeciego stopnia z naturą i znalezienie poszukiwanej odpowiedzi.

Do rzeczy:

Dzien 1. Ekscytacja.
Palmy, wow, palmy na lotnisku! Ale dlaczego oni tak wszyscy sie na nas gapią? Przeciez Jeju-do to najbardziej turystyczne miejsce w Korei (moze poza Seoulem), powinni sie juz przyzwyczaic...
Jaki mamy plan? Objechac wyspe dookola w 3 dni i zobaczyc wszstko to, co warto zobaczyc. Wiec stratujemy... 3 laski i mnich pakuja sie do bialej Kii i w droge!
Morze, piekne wybrzeza, fale, jej, tu nie ma zadnych ludzi....
Ledwo wrzucilismy walizki to pokoju... w stroje i do wody, do morza (ustalilysmy ze to zlewisko pacyfiku:P)... cudnie.

Jeszcze tylko troche ponurkowac, poogladac zycie tetniace na skalach... No i czas na lokalna kuchnie. A wszystko takie inne niz w Seoulu, takie koreańskie... nawet soju smakuje lepiej:] Po jedzeniu? To bach do wody! Ciemno tak, ze widac tylko swiatla kutrow wracajacych z polowu i slychac szum fal obijajacych sie o skaly...

Dzien 2. Woda woda woda.
Ciezko bylo sie obudzic, ale co to dla nas - turystek z Polski, hihi. Jestesmy tu jak na swieczniku, glowny punkt zainteresowania, dzieci robia sobie z nami zdjecia, dorosli bezczelnie sie patrza - nie mozemy sie poddac, nawet po krotkiej nocy spedzonej na podlodze. Jaskina, ktora byla w planie jest w remoncie, ale dzieki temu moglismy obejrzec jej pol za darmo:] No i glowny cel wycieczki: przejazdzka lodzia podwodna. Rewelacja.

Pod woda dzieje sie wiecej niz na gorze. Gdyby jeszcze pan wodzirej nie krzyczal bez przerwy do mikrofonu w jakze nam nieznanym jezyku koreanskim to w ogole bylby git:] Ale wystarczy zatkac uszy i tylko otwierac szeroko oczy i zachlystywac sie widokiem.

Jesli chodzi o zachlystywanie sie to nad woda tez nam to wychodzilo... zwlaszcza w malej wiosce rybackiej, w ktorej znalezlismy spanko:] Pusto, wszedzie pusto, a wszytko tak niesamowite. Zycie wyglada tu tak, jak wydawaloby sie, ze nie ma prawa tak wygladac - nie dzieje sie nic, uplywa na sadzeniu ryzu, zbieraniu ryzu, wyplywaniu na ryby i wracaniu z polowu i piciu soju. Kazdy pogodzony jest ze soba samym, zewszad emanuje spokoj.... Kolejna noc nad woda, znowu cudnie:]



Dzien 3. Regularna turystyka.
Muzea zaliczone (i tak najbardziej przypadlo nam muzeum seksu i zdrowia zwiedzone dnia 2:P), zdjecia porobione:] Powrot wybrzezem i wiatr niosacy drobinki soli. Twarza w twarz z zywiolem nie znaczysz nic.

I tylko nie chce sie stad wyjezdzac i wracac do regularnego zycia... Mimo ze przez najblizsze kilka miesiecy nie stanie sie ono jeszcze tak bardzo regularne:] Naszczescie!

6 komentarzy:

Kasia pisze...

Nie ujelabym tego lepiej :)

Unknown pisze...

wspaniale :))) bylismy nad tym samym oceanem. zawsze to troche blizej do Was. powodzenia

Ola Floo pisze...

;] od razu lepiej;]

Unknown pisze...

gdzie sa fotki bo nie moge sie doczekac :))) wczoraj wygralem nawet z siwym w kregle. Daniel walczyl dzielnie, ale nie mialby szans z Toba:)))

Unknown pisze...

wyspa rozmiarami zachwyca:)))))
fajne fotki.

Ola Floo pisze...

Dzieki, staralam sie:]
Wiecej jest na Picasie, a jeszcze wiecej u mnie na kompie:]

Locations of visitors to this page