Lab to jest cos, czego brakuje na SGH. Mam wrażenie ze na KAISCie jest kilka auli a cala reszta to laby. Lab to jest pomieszczenie, w ktorym ustawione są biurka z komputerami i lampkami, miescem na ksiazki dla mniej wiecej 10 studentow. Wyglada to jak open-space office. Kazdy ma oczywiscie z przydzialu jedno miejsce w ktoryms z setki labów. Można tam wpasc kiedy sie chce, po co sie chce (no w sumie to sporna sprawa, bo z zalozenia przychodzi sie tam uczyc:P) i w ogole.
Moje pierwsze spotkanie z labem mialo miejsce w sobote i strasznie sie zdziwilam ze nikogo w nim nie zastalam. Koreanscy studenci podobno znani sa z tego, ze weekendy spedzaja w labach na nauce. No okazalo sie ze nie zawsze:P To dobry znak;] nie jest tak zle...:P
W kazdym razie nie poddalam sie i dzis poznalam swoich sasiadow w labie:] bardzo bylo milo, okazalo sie ze mojego maca Ziziego nie moge podlaczyc do drukarki, ale za to panowie okazali sie bardzo uczynni i przez godzine probowali cos poradzic. W Korei praca grupowa ma najwieksza wage, wiec pomagali mi grupowo, a potem grupowo poszlismy na lunch:] i grupowo spoznilismy sie na zajecia, ale tylko 5 min:P
Lunch... jedzenie to cos co bardzo przypadlo mi tu do gustu, znaczy do smaku:]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
No tak, bo co jest lepszego do roboty w sobote, jak nie nauka w LABie? :)))
a kto powiedzial, ze ja tam poszlam sie uczyc??? Poszlam z ciekawosci:]]] Tak jak zawsze...:P
tja... do szkoly z ciekawosci w sobote...
wszyscy tak robimy. budzimy sie rano i idizemy z ciekawosci do szkoly. a noz sie nauczymy czegos nowego :P
no jak mieszkasz prawie w szkole to nie ma roznicy:P
Prześlij komentarz